Przekonaliście mnie...
Rozdział 2
Niedziela. Ostatni dzień, w
którym mogłam, choć trochę, pospać dłużej. Ale nie. Musiał mnie obudzić budzik
Howarda. Oczywiście zapomniał go wyłączyć. Była szósta rano. Serio?! Nie
znosiłam wstawać wcześnie. Zawsze wolałam noc.
Usłyszałam zamykające się drzwi,
co znaczyło, że Howard poszedł do jedynego sklepu, który otwierali codziennie o
piątej trzydzieści zapewne po bułki. Zawsze się żalił, że nie ma bułek rano.
Korzystając z całego wolnego
domu, zeszłam na dół do kuchni czegoś się napić.
Dom był duży. Sześć pokoi, dwie
łazienki, toaleta, taras i dwa balkony. Przynajmniej to było plusem mieszkania
w Grace. No i jeszcze ten nasz wielki ogród. Nie mieliśmy czasu z Howardem o
niego dbać. W przeciwieństwie do naszej sąsiadki, która mawiała „Nie będę się
wstydzić za sąsiada, który traci czas na niepotrzebne rzeczy”. Nie obchodziło
mnie to. Przynajmniej mieliśmy darmowego ogrodnika. Wysyłała swojego syna.
Biedulek. Taka matka…
Nie przeszkadzało mi, że jestem
w majtkach i czarnej bluzeczce na ramiączkach, do chwili, gdy w kuchni
zobaczyłam zaspanego Willa.
Chciałam szybko zwiać na górę
zanim mnie zobaczy, ale było już za późno.
- Dzień dobry, królewno –
powiedział ziewając i wysunął w moją stronę rękę z dzbankiem. – Kawy?
O co tu chodziło? Byłam w
jakiejś ukrytej kamerze?
- Co tu robisz?
- Uznałem, że nie dałaś mi
żadnych szans u ciebie, więc staram się to naprawić. I tak w ogóle, fajne
majtki – mówiąc to rzucił mi taki flirciarski uśmieszek… nie umiałam tego
opisać. Bardziej wulgarny nie mógł być. Stop,
czy on właśnie gapi się na mój tyłek?!
- Wyjdź z mojego domu,
zboczeńcu!! – krzyknęłam i rzuciłam w niego… łyżką. Pierwsza lepsza rzecz.
- Opanuj się, dziewczyno. Twój
tata pozwolił mi przenocować, bo skończyliśmy około jedenastej, a zapomniałem
kluczy do domu. Zostały w starym mieszkaniu.
Przez chwilę stałam w ciszy,
tylko się na niego gapiąc. Po chwili wzięłam dzbanek z blatu – Will odstawił go
wcześniej – i sięgnęłam po kubek na półce. Popatrzyłam na Willa.
- Ej! Dobra, spałeś tu, co się
stało to się nie odstanie, ale nie waż się gapić na mój tyłek!
Will był oczywiście ubawiony tą
sceną, za to ja byłam cała czerwona ze wstydu. Nie przeszkadzało mi to, że
chodzę we własnym domu w samych majtkach. W końcu to był mój dom. Czemu Howard
mnie nie uprzedził? I jeszcze to bezczelne spojrzenie.
Wzięłam kawę i ruszyłam w stronę
drzwi.
- Idę do pokoju. Powiedz
Howardowi jak przyjdzie, żeby zrobił mi śniadanie i przyniósł na górę. Należy
mi się to za włączony ustawiony na szóstką budzik.
- Dobrze, królewno.
Zatrzymałam się.
- Jeszcze raz tak do mnie
powiesz, to łyżka nie będzie jedyną rzeczą jaką w ciebie rzucę.
- Dobrze, królewno – powtórzył
się, a ja złapałam najbliższy talerz. Rzuciłabym go, gdyby Howard właśnie się
nie pojawił i nie złapał mnie za rękę.
- Widzę, że dopisuje wam humor –
Howard stanął nade mną i oparł ręce o biodra.
- Dzień dobry – powiedziałam. –
Robisz śniadanie. Jestem w swoim pokoju.
I pobiegłam na górę.
Mój pokój był jednym z czterech
pokoi na piętrze. No i oczywiście największym. Nie różnił się od pokoi innych
nastolatek. No może pomijając, że niektóre z nich miały dużo większe szafy albo
nawet garderoby i telewizor. Za to ja miałam trzy regały książek. No co?
W końcu mieliśmy księgarnie,
która dostawała dostawy na bieżąco. No i oczywiście miałam tam łóżko, biurko,
półki, a nawet toaletkę.
Położyłam się do łóżka,
wcześniej zamykając drzwi, starając się trochę zdrzemnąć, ale ktoś zapukał do
drzwi.
- Proszę! – krzyknęłam, nawet
nie podnosząc głowy, żeby sprawdzić kto przyszedł.
- Śniadanie dla królewny, podane
w jej własnym królestwie.
Will oczywiście musiał
kontynuować dogryzanie mi.
- Nie umiesz odpuścić, co? –
spytałam, podnosząc się, aby odebrać od niego tackę, na której miałam płatki z
mlekiem, bułkę z dżemem i herbatę. Odstawiłam ją na małą szafeczkę, obok mojego
łóżka.
Stał w drzwiach wpatrując się we
mnie głębokim wzrokiem. Przeraził mnie. Pewnie dlatego go nie lubiłam.
Przerażał mnie za każdym razem, gdy go widziałam.
Chrząknął, a ja oderwałam od
niego wzrok tak szybko jak mogłam.
- Powinieneś iść – rzuciłam, ale
on nadal stał w moim pokoju. – Teraz.
Po tym po prostu wyszedł, co
było dziwne i przerażające.
Jak zjadłam śniadanie i zeszłam na dół, już
ubrana, nie było go. Na szczęście.
- Gdzie idziesz? – spytał
Howard.
- Poszukać pracy.
- Jest ósma w niedziele. Myślę,
że nic nie będzie otwarte. A w ogóle…
- Howard… - przerwałam mu. Czemu
każdemu kogo znałam przeszkadzało, że chciałam pomóc tacie?
- Kochanie. Mówiłem ci, że nie
musisz pracować. Musisz tylko pozwolić mi pracować w niedziele.
- Dobrze znasz moje zdanie. Nie
zmienię go. Pa.
- Charlie! – krzyknął Howard,
ale już wyszłam.
Nie. To była moja jedyna
odpowiedź. Kocham Howarda i dlatego uznałam, że trochę potrzebuje wytchnienia.
Pracuje dwanaście godzin dziennie, a czasem nawet dłużej. To jest lekka
przesada.
Szukałam pracy do dziesiątej,
ale uznałam w pewnym momencie, że mam dość i poszłam do mojej przyjaciółki.
Ruby mieszkała w pięknym domu,
dużo większym niż mój. Miała nawet basen. Nie wiem, czy bym chciała mieszkać
jak ona Zacznijmy od tego, że na sto procent na taki dom Howarda i mnie nie
byłoby stać, no i kto to wszystko by sprzątał. No bo nie gosposia, bo w końcu
na nią też by nas nie było stać. Ruby mieszkała
z rodzicami, gosposią i dwoma braćmi. Starszym i młodszym.
Benjamin miał dziewiętnaście lat
i uznał, że weźmie się za sztukę, więc po co mu studia. Faktem jest, że dobrze
mieć wpływowego ojca, który zna dużo ludzi z różnych branży. Oczywiście jakbym
mogła pominąć Gavina. Czternastoletni brat mojej najlepszej przyjaciółki zawsze
na walentynki dawał mi różę. Lekko dziwne, ale jakie uroczę.
Drzwi otworzył mi Gavin.
-Hej, mała
Zapomniałam wspomnieć, że mówi
do mnie mała albo foczka.
- Hej, Gavin – byłam rozbawiona,
jak zawsze, gdy ten mały patrzył na mnie wzrokiem „grzecznego” szczeniaczka. –
Jest siostra ?
- Jak dla mnie właśnie patrzysz
na kogoś kogo potrzebujesz – powiedział i wysłał mi całusa.
- Gavin, jesteś słodki, ale
jestem trzy lata starsza i szczerze mówiąc, nie masz u mnie szans. Wpuść mnie.
I przeszłam koło niego. Jak
wchodziłam na górę, usłyszałam za sobą Gavina:
- Wiek nie ma znaczenia.
Spróbuję się zmienić. Nie zrezygnuję z ciebie. Poczekaj na mnie.
Na ostatnim schodku czekała już
na mnie Ruby.
- No to już wiem dlaczego mój
brat pieprzy coś od rzeczy o miłości.
Moja kochana Ruby. Przytuliłyśmy
się.
- Tobie też, dzień dobry –
powiedziałam z uśmiechem.
- Oj Wilson, co ty tu robisz o
dziesiątej rano w niedziele.
- Miałam zamiar cię obudzić.
Poszłyśmy do pokoju Ruby.
Oczywiście był bardzo duży. Na jednej ścianie wisiały półki płyt, a pozostałe
były oklejone różnymi plakatami.
Po zamknięciu drzwi usiadłyśmy
na strasznie wygodnym łóżku Ruby.
- To co cię do mnie sprowadza.
Chciałaś poflirtować z moim bratem? – Ruby odzywa się pierwsza. Zaśmiałam się
- Bardzo śmieszne Nie, po prostu
nie chcę wracać do domu. Zaczęłam rano szukać pracy i znowu Howard się nie
zgodził.
- Dziwisz mu się? Też bym się
nie zgodziła. Jak chce pracować w niedziele to mu pozwól.
Ona również nie była po mojej
stronie.
- Nie, kochana. Nie rozumiesz.
Nie mogę. Przecież on nie miałby czasu wolnego.
- A może on po prostu nie
potrzebuje wolnego czasu – Ruby objęła mnie ramieniem.- Charlie, posłuchaj.
Odpuść sobie i daj mu robić co lubi.
Howard nie potrzebuje wolnego
czasu? Każdy potrzebuje wolnego czasu, by robić rzeczy, które lubi. Ale może on
lubi reperować samochody i nic więcej. Tak naprawdę nigdy nie widziałam Howarda
czytającego książkę albo chodzącego na piwo z przyjaciółmi . Może czasem jak
przyjeżdżam jego brat. Może Ruby ma racje.
- Dobra, zmieńmy temat. Nie
uwierzysz kogo nowego poznałam u mojego taty w warsztacie.
Moja przyjaciółka zrobiła
zaskoczoną minę. Jak ja, wiedziała, że rzadko kogo nowego można poznać w tym
miasteczku.
- No mów – pośpieszyła mnie.
- Nazywa się Will. Właśnie się
przeprowadził i będzie chodził do naszej szkoły. Jest w naszym wieku.
Ruby patrzyła na mnie z
niedowierzeniem.
- Wilson, co ty do mnie mówisz?
- Że…
Przerwała mi.
- Zrozumiałam. Będzie nowy
chłopak w naszej szkole – uśmiechnęła się jeszcze bardziej. – Powiedz, że jest
przystojny. Jak nie to wyzionę ducha.
- Jest, ale jest tez również
strasznym ignorantem i ma straszny charakter.
- Kto by się tym przejmował.
Charlie, czemu nie możesz normalnie powiedzieć, że koleś jest dupkiem?
- A poznałaś mnie kiedyś ?
- No dobra to teraz możesz mi
opowiedzieć o tym ignorancie.
I opowiedziałam. No może
pominęłam szczegół, że spał u mnie w domu, a potem widział mnie w mojej
„piżamce”.
Po tym uznałyśmy, że pójdziemy
do kina (tak, dobrze zrozumieliście, w Grace mamy kino). Więc zadzwoniłyśmy po
Connora. Mieliśmy spotkać się przy kinie.
Gdy wychodziłyśmy, nie uniknęłam
paru śmiesznie uroczych komentarzy Gavina. Po drodze mijałyśmy małe sklepiki z
różnymi ubraniami, butami, pamiątkami, naczyniami, aż wreszcie dotarłyśmy do
kina. Musiałyśmy poczekać na Connora, bo go nigdzie nie widziałyśmy.
Nagle zobaczyłam Willa, ale coś
się w nim zmieniło. W jego brązowych włosach było widać przebłyski ciemnego
blondu.
- Will? – krzyknęłam do niego,
sama nie wiem dlaczego.
Odwrócił się.
- Znamy się?
On się pytał, czy się znamy ?
Ten gbur mnie pouczał, flirtował ze mną i widział mnie w majtkach.
- Oczywiście. Pracujesz u mojego
taty w warsztacie.
- Mówisz, że mój drogi braciszek
już sobie znalazł prace u ojca takiej laski jak ty?
A ja myślałam, że Will jest
idiotą.
Ruby szybciej odzyskała głos niż
ja.
- No przynajmniej twój brat ma
jakąś prace. Byłabym zaskoczona gdybyś ty ją miał z takim wyczuciem do kobiet.
Dla twojej wiadomości kobiety nie lubią być nazywane laskami, foczkami, a co
najważniejsze, dupami.
Teraz brat Willa wyglądał
zszokowany, a wręcz zafascynowany.
- Teraz możesz już iść – dodała
moja przyjaciółka, ale brat Willa się nie ruszył.
Czułam się jak piąte koło u
wozu. Patrzyłam tak na nich, a oni patrzyli na siebie. Głęboko i dość
strasznie.
- Alex – powiedział brat Willa i
podał rękę Ruby. Ona nie uścisnęła jej jednak powiedziała:
- Charlie.
Co?!
- Nie nazywasz się Charlie.
Zaśmiała się.
- Czemu tak sądzisz?
- Nie pasuje do ciebie to imię.
Myślę, że twoje jest bardziej wykwintne, ale zarazem delikatne. Szlacheckie jak
diament albo szafir.
Alex był… nawet nie wiedziałam
co o nim powiedzieć. Zadziwiający? Tak. Lekko przerażający? Zdecydowanie.
- Ja jestem Charlie – rzuciłam,
ale żadne z nich się tym nie przejęło.
Po dość długiej chwili Ruby
spojrzała na mnie.
- Chodźmy stąd – powiedziała i
złapała mnie za rękę.
- Ale miałyśmy iść do kina!
Zapomniałaś? A co z Connorem? Zaraz będzie. Ruby! Słuchasz mnie w ogóle?
Krzyczałam, ale ona szła dalej i
ciągnęła mnie za sobą.
Jak znalazłyśmy się
wystarczająco daleko, czyli tak, żeby Alex nas nie widział, Ruby się wreszcie
zatrzymała.
- Ruby, co się właściwie tam stało?
– zapytałam.
- Psychol jakiś, co nie?
A ja głupia myślałam, że jej się
podobał.
- No przyznaję, był lekko
przerażający.
Ruby spojrzała na mnie wielkimi
oczami.
- Lekko? Facet był świrnięty.
- Bez przesady. Przecież nic
takiego nie powiedział.
- Ale było w nim coś dziwnego.
Przytuliłam ją.
- Ruby, uspokój się. Wszystko
jest okej. Wracajmy. Pewnie już go nie ma.
I miałam rację. Zamiast niego
przed wejściem do kina stał Connor.
- Hej dziewczynki – powiedział i
chyba od razu zobaczył, że coś się stało. – Kto umarł?
- Jeśli chcesz, możesz ty.
Wystarczy, że podejdziesz bliżej – dogryzła mu Ruby.
- Chyba już ci lepiej – uznałam.
- A co mnie będzie straszył
jakiś psychol.
- Co?!
Mina Connora była bezcenna. Nie
wiedziałam, czy się śmiać czy krzyczeć razem z nim.
- Jaki psychol?
- Jest dwóch nowych chłopaków w
mieście – wytłumaczyłam mu. - Bliźniacy.
Ruby jednego poznała przed sekundą, a ja drugiego wczoraj zatrudniłam w
warsztacie taty. Straszni idioci.
- Zatrudniłaś kogoś? Gratuluję.
Connor, w porównaniu do Ruby,
rozumiał mnie. On nigdy nie miał łatwo. Podobnie jak ja, nie miał matki. Jego
ojciec za dużo pij, więc Connor i jego szesnastoletnia siostra, Maya, wzięli na
siebie utrzymanie domu. Connor pracował w jednym ze sklepów z ubraniami i
dorabiał jako korepetytor z przedmiotów przyrodniczych, a jego siostra była
kelnerką w tutejszym barze. Nie wiem jak ona mogła tam wytrzymać. Pełno
starych, upitych facetów, traktujących ja jak jakąś lalkę.
No i Connor był gejem, czego
jego ojciec nie akceptował, więc pod wpływem procentów uderzył go raz, czy dwa.
Oczywiście on nam niczego nie mówił, ale wielkie siniaki na jego brzuchu, nie
wzięły się znikąd. Spadłem z roweru. Potknąłem się i przywaliłem w kant łóżka.
Tak się usprawiedliwiał, ale Ruby i ja nie chciałyśmy o tym słyszeć.
Proponowałyśmy mu wiele razy, żeby się przeniósł z Mayą do jednej z nas, ale on
grzecznie odmawiał.
- Dziękuję.
Przytuliłam go, a potem Ruby do
nas dołączyła. Czasem mamy takie dni, że tego potrzebujemy.
Moja ukochana przyjaciółka
otrząsnęła się pierwsza.
- To na co idziemy?
- Szczerze, straciłam ochotę na kino.
- Może pójdziemy do kogoś
pooglądać film? – spytał Connor.
- Doskonały pomysł – poparłam
go.
- Dobra – zgodziła się Ruby. –
Ale nie u mnie. Nie ma rodziców, więc Ben i jego nowa dziewczyna okupują cały
dom.
Nie chciałam wiedzieć o co jej
chodzi i trudno mi było uwierzyć, że można zająć jej cały dom.
- To chodźmy do mnie –rzuciłam.
- Myślałam, że unikasz Howarda –
powiedziała Ruby.
- Unikasz Howard? – spytał
Connor.
- Nieważne. Pogodzę się z tym,
że będzie w domu. Chodźmy.
Gdy weszliśmy do domy okazało
się, na szczęście, że Howarda nie ma, więc znaleźliśmy jakieś romansidło.
Pierwsze lepsze, które leżało na półce obok telewizora.
Zrobiłam popcorn, ułożyliśmy
dużo poduszek na podłodze i rozsiedliśmy się na nich wygodnie.
Po niecałych dwóch godzinach,
gdy film się skończył, zaczęliśmy gadać. Opowiedziałyśmy Connorowi o Willu i
Alexie, a gdy już ich temat mieliśmy z głowy, zaczęliśmy rozmawiać o następnym
dniu. Pierwszym dniu szkoły. Codziennie mieliśmy po sześć lekcji. Jutro wszyscy
zaczynaliśmy od historii, potem Ruby i ja miałyśmy algebrę i angielskim, a
Connor w tym czasie miał nauki o zdrowiu i hiszpański.
Po lunchu, znowu razem, mieliśmy
geografie oraz socjologie, a na sam piękny koniec dnia miałyśmy hiszpański. W
tamtym momencie zazdrościłam Connorowi, że on miał nauki polityczne. Po
lekcjach miałam dziennikarstwo. Connor treningi, a Ruby próby zespołu, więc często
wracaliśmy po szóstej, potwornie wyczerpani.
Około ósmej moi przyjaciele postanowili
wracać domu. Jak już wyszli zastanawiałam się, gdzie jest Howard i jedynym
miejscem, które mi wtedy przychodziło do głowy, był warsztat.
Oczywiście, że tam był. Weszłam
i po prostu stałam. Patrzyłam się z jakim zawzięciem i fascynacją robi to co lubi
i w czym jest nie do pobicia. Myślałam nad tym, że Ruby może mieć racje.
Przecież wymykał się jak jakiś nastolatek, żeby pogrzebać sobie w samochodach.
- Howard – powiedziałam na tyle
głośno, by mógł mnie usłyszeć.
Spojrzał na mnie zaskoczony i
trochę zawiedziony, że dał się przyłapać.
- Charlie, co ty tu robisz? –
spytał.
- Byłam ciekawa, gdzie jesteś.
Czuł się winny, że mnie nie
posłuchał. Wiedziałam to, byłam w końcu jego ukochaną córeczką. Nadopiekuńczą,
ale troskliwą.
- Charlie… - zaczął, ale przerwałam
mu.
- Czekaj, daj mi coś powiedzieć.
Cały dzień rozmyślałam nad naszą poranną rozmową. Szukałam pracy, no ale jak
się możesz domyślać nic nie znalazłam. Potem poszłam do Ruby, a ona powiedziała
mi, że może ty nie potrzebujesz mieć wolnego czasu, bo robisz to co lubisz w
pracy. Rozmawiałyśmy, że powinnam ci odpuścić. Że powinnam sobie odpuścić –
przerwałam na chwile i usiadłam na jakimś stołku. - Do czego zmierzam. Mówię
teraz tak naprawdę o wszystkim. O pracy w niedziele, o mojej pracy i o moich
studiach.
Howard miał na sobie brudny od
smaru kombinezon roboczy z wyszytym imieniem, a na jego twarzy widniało
skupienie.
- Mówisz, że mogę pracować w
niedziele? – spytał z nadzieją.
- Tak.
Jak to ruszył w moją stronę.
- Ej, stój kowboju. Nie chcę być
cała brudna.
Zachichotał i dał mi buziaka w
policzek.
- Dzięki, córeczko.
- Ale mam warunki.
- Mów.
- Jak znajdzie się jakaś dobra
praca, wezmę ją – oznajmiłam spokojnie.
Skrzywił się na moment, ale
potem przytaknął.
- A jeśli chodzi o twoje studia,
chcę żebyś pojechała. - Zobaczywszy moją skwaszoną minę dodał.
- Teraz ty mnie posłuchaj –
złapał mnie za rękę. – Jesteś bardzo mądrą, inteligentną, piękną, młodą
kobietą. Jesteś idealna. Twoje narodziny to najlepsza rzecz w moim życiu. To
jedyny sukces jaki osiągnąłem i nie zamieniłbym go na żaden inny. Jesteś dla
mnie najważniejsza i nawet jeśli studia oznaczają, że nie będziemy się często
widywać, to chcę dla ciebie wszystkiego, co najlepsze – jak to mówił łzy
leciały mi po policzkach. Nigdy nie spodziewałabym się po nim takiej mowy. –
Chcę, żebyś tam pojechała i skopała dupy wszystkim profesorom. Niech zobaczą,
że dziewczyna z małego miasteczka może być w czymś najlepsza. I masz się nie
przejmować tym swoim staruszkiem, bo ja też wiem co robić. Wiem, że odejście
twojej matki nie było najłatwiejsze, ani dla mnie, ani dla ciebie, ale trzeba
się pozbierać i żyć dalej.
Jak skończył wyrwałam rękę z
jego uścisku i mocno oplotłam jego szyję, nie przejmując się smarem.
- Jesteś najlepszy- szepnęłam, a
on przytulił mnie jeszcze mocniej.
Genialne!!!!!! Pisz dalej inaczej umrę xD ;****
OdpowiedzUsuńTak, najlepszy moment w kuchni ;3
OdpowiedzUsuńOkay, zabieram się za rozdział 3! :D
Tak, wiem. Szybka jestem xDDD /Ola ;*