piątek, 27 grudnia 2013

Magia Świąt

Rodzina, życzenia, prezenty, jedzenie. To są główne pojęcia kojarzące się ze świętami, ale nie dla wszystkich. Rodzinne awantury, sprzątanie, gotowanie. Często właśnie tak jest. I gdzie tu zobaczyć tę magię świąt.


Słowa

Słowa nigdy nie są puste, szczególnie: przepraszam, proszę albo dziękuję. Miło jest usłyszeć od kogoś, że jest się szczerze docenionym, po tym jak ty spędzić ponad dwie godziny na zrobieniu czegoś dla tej osoby. Ale nie którzy ludzie myślą sobie "po co i tak mi pomoże". Czy to tak wiele? Jedno, dwa, trzy słowa. Nawet po jednym czujemy się lepiej.






niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 2 :D

Przekonaliście mnie...

Rozdział 2

Niedziela. Ostatni dzień, w którym mogłam, choć trochę, pospać dłużej. Ale nie. Musiał mnie obudzić budzik Howarda. Oczywiście zapomniał go wyłączyć. Była szósta rano. Serio?! Nie znosiłam wstawać wcześnie. Zawsze wolałam noc.
Usłyszałam zamykające się drzwi, co znaczyło, że Howard poszedł do jedynego sklepu, który otwierali codziennie o piątej trzydzieści zapewne po bułki. Zawsze się żalił, że nie ma bułek rano.
Korzystając z całego wolnego domu, zeszłam na dół do kuchni czegoś się napić.
Dom był duży. Sześć pokoi, dwie łazienki, toaleta, taras i dwa balkony. Przynajmniej to było plusem mieszkania w Grace. No i jeszcze ten nasz wielki ogród. Nie mieliśmy czasu z Howardem o niego dbać. W przeciwieństwie do naszej sąsiadki, która mawiała „Nie będę się wstydzić za sąsiada, który traci czas na niepotrzebne rzeczy”. Nie obchodziło mnie to. Przynajmniej mieliśmy darmowego ogrodnika. Wysyłała swojego syna. Biedulek. Taka matka…
Nie przeszkadzało mi, że jestem w majtkach i czarnej bluzeczce na ramiączkach, do chwili, gdy w kuchni zobaczyłam zaspanego Willa.
Chciałam szybko zwiać na górę zanim mnie zobaczy, ale było już za późno.
- Dzień dobry, królewno – powiedział ziewając i wysunął w moją stronę rękę z dzbankiem. – Kawy?
O co tu chodziło? Byłam w jakiejś ukrytej kamerze?
- Co tu robisz?
- Uznałem, że nie dałaś mi żadnych szans u ciebie, więc staram się to naprawić. I tak w ogóle, fajne majtki – mówiąc to rzucił mi taki flirciarski uśmieszek… nie umiałam tego opisać. Bardziej wulgarny nie mógł być. Stop, czy on właśnie gapi się na mój tyłek?!
- Wyjdź z mojego domu, zboczeńcu!! – krzyknęłam i rzuciłam w niego… łyżką. Pierwsza lepsza rzecz.
- Opanuj się, dziewczyno. Twój tata pozwolił mi przenocować, bo skończyliśmy około jedenastej, a zapomniałem kluczy do domu. Zostały w starym mieszkaniu.
Przez chwilę stałam w ciszy, tylko się na niego gapiąc. Po chwili wzięłam dzbanek z blatu – Will odstawił go wcześniej – i sięgnęłam po kubek na półce. Popatrzyłam na Willa.
- Ej! Dobra, spałeś tu, co się stało to się nie odstanie, ale nie waż się gapić na mój tyłek!
Will był oczywiście ubawiony tą sceną, za to ja byłam cała czerwona ze wstydu. Nie przeszkadzało mi to, że chodzę we własnym domu w samych majtkach. W końcu to był mój dom. Czemu Howard mnie nie uprzedził? I jeszcze to bezczelne spojrzenie.
Wzięłam kawę i ruszyłam w stronę drzwi.
- Idę do pokoju. Powiedz Howardowi jak przyjdzie, żeby zrobił mi śniadanie i przyniósł na górę. Należy mi się to za włączony ustawiony na szóstką budzik.
- Dobrze, królewno.
Zatrzymałam się.
- Jeszcze raz tak do mnie powiesz, to łyżka nie będzie jedyną rzeczą jaką w ciebie rzucę.
- Dobrze, królewno – powtórzył się, a ja złapałam najbliższy talerz. Rzuciłabym go, gdyby Howard właśnie się nie pojawił i nie złapał mnie za rękę.
- Widzę, że dopisuje wam humor – Howard stanął nade mną i oparł ręce o biodra.
- Dzień dobry – powiedziałam. – Robisz śniadanie. Jestem w swoim pokoju.
I pobiegłam na górę.
Mój pokój był jednym z czterech pokoi na piętrze. No i oczywiście największym. Nie różnił się od pokoi innych nastolatek. No może pomijając, że niektóre z nich miały dużo większe szafy albo nawet garderoby i telewizor. Za to ja miałam trzy regały książek. No co?
W końcu mieliśmy księgarnie, która dostawała dostawy na bieżąco. No i oczywiście miałam tam łóżko, biurko, półki, a nawet toaletkę.
Położyłam się do łóżka, wcześniej zamykając drzwi, starając się trochę zdrzemnąć, ale ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę! – krzyknęłam, nawet nie podnosząc głowy, żeby sprawdzić kto przyszedł.
- Śniadanie dla królewny, podane w jej własnym królestwie.
Will oczywiście musiał kontynuować dogryzanie mi.
- Nie umiesz odpuścić, co? – spytałam, podnosząc się, aby odebrać od niego tackę, na której miałam płatki z mlekiem, bułkę z dżemem i herbatę. Odstawiłam ją na małą szafeczkę, obok mojego łóżka.
Stał w drzwiach wpatrując się we mnie głębokim wzrokiem. Przeraził mnie. Pewnie dlatego go nie lubiłam. Przerażał mnie za każdym razem, gdy go widziałam.
Chrząknął, a ja oderwałam od niego wzrok tak szybko jak mogłam.
- Powinieneś iść – rzuciłam, ale on nadal stał w moim pokoju. – Teraz.
Po tym po prostu wyszedł, co było dziwne i przerażające.
 Jak zjadłam śniadanie i zeszłam na dół, już ubrana, nie było go. Na szczęście.
- Gdzie idziesz? – spytał Howard.
- Poszukać pracy.
- Jest ósma w niedziele. Myślę, że nic nie będzie otwarte. A w ogóle…
- Howard… - przerwałam mu. Czemu każdemu kogo znałam przeszkadzało, że chciałam pomóc tacie?
- Kochanie. Mówiłem ci, że nie musisz pracować. Musisz tylko pozwolić mi pracować w niedziele.
- Dobrze znasz moje zdanie. Nie zmienię go. Pa.
- Charlie! – krzyknął Howard, ale już wyszłam.
Nie. To była moja jedyna odpowiedź. Kocham Howarda i dlatego uznałam, że trochę potrzebuje wytchnienia. Pracuje dwanaście godzin dziennie, a czasem nawet dłużej. To jest lekka przesada.
Szukałam pracy do dziesiątej, ale uznałam w pewnym momencie, że mam dość i poszłam do mojej przyjaciółki.
Ruby mieszkała w pięknym domu, dużo większym niż mój. Miała nawet basen. Nie wiem, czy bym chciała mieszkać jak ona Zacznijmy od tego, że na sto procent na taki dom Howarda i mnie nie byłoby stać, no i kto to wszystko by sprzątał. No bo nie gosposia, bo w końcu na nią też by nas nie było stać. Ruby mieszkała  z rodzicami, gosposią i dwoma braćmi. Starszym i młodszym.
Benjamin miał dziewiętnaście lat i uznał, że weźmie się za sztukę, więc po co mu studia. Faktem jest, że dobrze mieć wpływowego ojca, który zna dużo ludzi z różnych branży. Oczywiście jakbym mogła pominąć Gavina. Czternastoletni brat mojej najlepszej przyjaciółki zawsze na walentynki dawał mi różę. Lekko dziwne, ale jakie uroczę.
Drzwi otworzył mi Gavin.
-Hej, mała
Zapomniałam wspomnieć, że mówi do mnie mała albo foczka.
- Hej, Gavin – byłam rozbawiona, jak zawsze, gdy ten mały patrzył na mnie wzrokiem „grzecznego” szczeniaczka. – Jest siostra ?
- Jak dla mnie właśnie patrzysz na kogoś kogo potrzebujesz – powiedział i wysłał mi całusa.
- Gavin, jesteś słodki, ale jestem trzy lata starsza i szczerze mówiąc, nie masz u mnie szans. Wpuść mnie.
I przeszłam koło niego. Jak wchodziłam na górę, usłyszałam za sobą Gavina:
- Wiek nie ma znaczenia. Spróbuję się zmienić. Nie zrezygnuję z ciebie. Poczekaj na mnie.
Na ostatnim schodku czekała już na mnie Ruby.
- No to już wiem dlaczego mój brat pieprzy coś od rzeczy o miłości.
Moja kochana Ruby. Przytuliłyśmy się.
- Tobie też, dzień dobry – powiedziałam z uśmiechem.
- Oj Wilson, co ty tu robisz o dziesiątej rano w niedziele.
- Miałam zamiar cię obudzić.
Poszłyśmy do pokoju Ruby. Oczywiście był bardzo duży. Na jednej ścianie wisiały półki płyt, a pozostałe były oklejone różnymi plakatami.
Po zamknięciu drzwi usiadłyśmy na strasznie wygodnym łóżku Ruby.
- To co cię do mnie sprowadza. Chciałaś poflirtować z moim bratem? – Ruby odzywa się pierwsza. Zaśmiałam się
- Bardzo śmieszne Nie, po prostu nie chcę wracać do domu. Zaczęłam rano szukać pracy i znowu Howard się nie zgodził.
- Dziwisz mu się? Też bym się nie zgodziła. Jak chce pracować w niedziele to mu pozwól.
Ona również nie była po mojej stronie.
- Nie, kochana. Nie rozumiesz. Nie mogę. Przecież on nie miałby czasu wolnego.
- A może on po prostu nie potrzebuje wolnego czasu – Ruby objęła mnie ramieniem.- Charlie, posłuchaj. Odpuść sobie i daj mu robić co lubi.
Howard nie potrzebuje wolnego czasu? Każdy potrzebuje wolnego czasu, by robić rzeczy, które lubi. Ale może on lubi reperować samochody i nic więcej. Tak naprawdę nigdy nie widziałam Howarda czytającego książkę albo chodzącego na piwo z przyjaciółmi . Może czasem jak przyjeżdżam jego brat. Może Ruby ma racje.
- Dobra, zmieńmy temat. Nie uwierzysz kogo nowego poznałam u mojego taty w warsztacie.
Moja przyjaciółka zrobiła zaskoczoną minę. Jak ja, wiedziała, że rzadko kogo nowego można poznać w tym miasteczku.
- No mów – pośpieszyła mnie.
- Nazywa się Will. Właśnie się przeprowadził i będzie chodził do naszej szkoły. Jest w naszym wieku.
Ruby patrzyła na mnie z niedowierzeniem.
- Wilson, co ty do mnie mówisz?
- Że…
Przerwała mi.
- Zrozumiałam. Będzie nowy chłopak w naszej szkole – uśmiechnęła się jeszcze bardziej. – Powiedz, że jest przystojny. Jak nie to wyzionę ducha.
- Jest, ale jest tez również strasznym ignorantem i ma straszny charakter.
- Kto by się tym przejmował. Charlie, czemu nie możesz normalnie powiedzieć, że koleś jest dupkiem?
- A poznałaś mnie kiedyś ?
- No dobra to teraz możesz mi opowiedzieć o tym ignorancie.
I opowiedziałam. No może pominęłam szczegół, że spał u mnie w domu, a potem widział mnie w mojej „piżamce”.
Po tym uznałyśmy, że pójdziemy do kina (tak, dobrze zrozumieliście, w Grace mamy kino). Więc zadzwoniłyśmy po Connora. Mieliśmy spotkać się przy kinie.
Gdy wychodziłyśmy, nie uniknęłam paru śmiesznie uroczych komentarzy Gavina. Po drodze mijałyśmy małe sklepiki z różnymi ubraniami, butami, pamiątkami, naczyniami, aż wreszcie dotarłyśmy do kina. Musiałyśmy poczekać na Connora, bo go nigdzie nie widziałyśmy.
Nagle zobaczyłam Willa, ale coś się w nim zmieniło. W jego brązowych włosach było widać przebłyski ciemnego blondu.
- Will? – krzyknęłam do niego, sama nie wiem dlaczego.
Odwrócił się.
- Znamy się?
On się pytał, czy się znamy ? Ten gbur mnie pouczał, flirtował ze mną i widział mnie w majtkach.
- Oczywiście. Pracujesz u mojego taty w warsztacie.
- Mówisz, że mój drogi braciszek już sobie znalazł prace u ojca takiej laski jak ty?
A ja myślałam, że Will jest idiotą.
Ruby szybciej odzyskała głos niż ja.
- No przynajmniej twój brat ma jakąś prace. Byłabym zaskoczona gdybyś ty ją miał z takim wyczuciem do kobiet. Dla twojej wiadomości kobiety nie lubią być nazywane laskami, foczkami, a co najważniejsze, dupami.
Teraz brat Willa wyglądał zszokowany, a wręcz zafascynowany.
- Teraz możesz już iść – dodała moja przyjaciółka, ale brat Willa się nie ruszył.
Czułam się jak piąte koło u wozu. Patrzyłam tak na nich, a oni patrzyli na siebie. Głęboko i dość strasznie.
- Alex – powiedział brat Willa i podał rękę Ruby. Ona nie uścisnęła jej jednak powiedziała:
- Charlie.
Co?!
- Nie nazywasz się Charlie.
Zaśmiała się.
- Czemu tak sądzisz?
- Nie pasuje do ciebie to imię. Myślę, że twoje jest bardziej wykwintne, ale zarazem delikatne. Szlacheckie jak diament albo szafir.
Alex był… nawet nie wiedziałam co o nim powiedzieć. Zadziwiający? Tak. Lekko przerażający? Zdecydowanie.
- Ja jestem Charlie – rzuciłam, ale żadne z nich się tym nie przejęło.
Po dość długiej chwili Ruby spojrzała na mnie.
- Chodźmy stąd – powiedziała i złapała mnie za rękę.
- Ale miałyśmy iść do kina! Zapomniałaś? A co z Connorem? Zaraz będzie. Ruby! Słuchasz mnie w ogóle?
Krzyczałam, ale ona szła dalej i ciągnęła mnie za sobą.
Jak znalazłyśmy się wystarczająco daleko, czyli tak, żeby Alex nas nie widział, Ruby się wreszcie zatrzymała.
- Ruby, co się właściwie tam stało? – zapytałam.
- Psychol jakiś, co nie?
A ja głupia myślałam, że jej się podobał.
- No przyznaję, był lekko przerażający.
Ruby spojrzała na mnie wielkimi oczami.
- Lekko? Facet był świrnięty.
- Bez przesady. Przecież nic takiego nie powiedział.
- Ale było w nim coś dziwnego.
Przytuliłam ją.
- Ruby, uspokój się. Wszystko jest okej. Wracajmy. Pewnie już go nie ma.
I miałam rację. Zamiast niego przed wejściem do kina stał Connor.
- Hej dziewczynki – powiedział i chyba od razu zobaczył, że coś się stało. – Kto umarł?
- Jeśli chcesz, możesz ty. Wystarczy, że podejdziesz bliżej – dogryzła mu Ruby.
- Chyba już ci lepiej – uznałam.
- A co mnie będzie straszył jakiś psychol.
- Co?!
Mina Connora była bezcenna. Nie wiedziałam, czy się śmiać czy krzyczeć razem z nim.
- Jaki psychol?
- Jest dwóch nowych chłopaków w mieście – wytłumaczyłam mu.  - Bliźniacy. Ruby jednego poznała przed sekundą, a ja drugiego wczoraj zatrudniłam w warsztacie taty. Straszni idioci.
- Zatrudniłaś kogoś? Gratuluję.
Connor, w porównaniu do Ruby, rozumiał mnie. On nigdy nie miał łatwo. Podobnie jak ja, nie miał matki. Jego ojciec za dużo pij, więc Connor i jego szesnastoletnia siostra, Maya, wzięli na siebie utrzymanie domu. Connor pracował w jednym ze sklepów z ubraniami i dorabiał jako korepetytor z przedmiotów przyrodniczych, a jego siostra była kelnerką w tutejszym barze. Nie wiem jak ona mogła tam wytrzymać. Pełno starych, upitych facetów, traktujących ja jak jakąś lalkę.
No i Connor był gejem, czego jego ojciec nie akceptował, więc pod wpływem procentów uderzył go raz, czy dwa. Oczywiście on nam niczego nie mówił, ale wielkie siniaki na jego brzuchu, nie wzięły się znikąd. Spadłem z roweru. Potknąłem się i przywaliłem w kant łóżka. Tak się usprawiedliwiał, ale Ruby i ja nie chciałyśmy o tym słyszeć. Proponowałyśmy mu wiele razy, żeby się przeniósł z Mayą do jednej z nas, ale on grzecznie odmawiał.
- Dziękuję.
Przytuliłam go, a potem Ruby do nas dołączyła. Czasem mamy takie dni, że tego potrzebujemy.
Moja ukochana przyjaciółka otrząsnęła się pierwsza.
- To na co idziemy?
- Szczerze, straciłam ochotę na kino.
- Może pójdziemy do kogoś pooglądać film? – spytał Connor.
- Doskonały pomysł – poparłam go.
- Dobra – zgodziła się Ruby. – Ale nie u mnie. Nie ma rodziców, więc Ben i jego nowa dziewczyna okupują cały dom.
Nie chciałam wiedzieć o co jej chodzi i trudno mi było uwierzyć, że można zająć jej cały dom.
- To chodźmy do mnie –rzuciłam.
- Myślałam, że unikasz Howarda – powiedziała Ruby.
- Unikasz Howard? – spytał Connor.
- Nieważne. Pogodzę się z tym, że będzie w domu. Chodźmy.
Gdy weszliśmy do domy okazało się, na szczęście, że Howarda nie ma, więc znaleźliśmy jakieś romansidło. Pierwsze lepsze, które leżało na półce obok telewizora.
Zrobiłam popcorn, ułożyliśmy dużo poduszek na podłodze i rozsiedliśmy się na nich wygodnie.
Po niecałych dwóch godzinach, gdy film się skończył, zaczęliśmy gadać. Opowiedziałyśmy Connorowi o Willu i Alexie, a gdy już ich temat mieliśmy z głowy, zaczęliśmy rozmawiać o następnym dniu. Pierwszym dniu szkoły. Codziennie mieliśmy po sześć lekcji. Jutro wszyscy zaczynaliśmy od historii, potem Ruby i ja miałyśmy algebrę i angielskim, a Connor w tym czasie miał nauki o zdrowiu i hiszpański.
Po lunchu, znowu razem, mieliśmy geografie oraz socjologie, a na sam piękny koniec dnia miałyśmy hiszpański. W tamtym momencie zazdrościłam Connorowi, że on miał nauki polityczne. Po lekcjach miałam dziennikarstwo. Connor treningi, a Ruby próby zespołu, więc często wracaliśmy po szóstej, potwornie wyczerpani.
Około ósmej moi przyjaciele postanowili wracać domu. Jak już wyszli zastanawiałam się, gdzie jest Howard i jedynym miejscem, które mi wtedy przychodziło do głowy, był warsztat.
Oczywiście, że tam był. Weszłam i po prostu stałam. Patrzyłam się z jakim zawzięciem i fascynacją robi to co lubi i w czym jest nie do pobicia. Myślałam nad tym, że Ruby może mieć racje. Przecież wymykał się jak jakiś nastolatek, żeby pogrzebać sobie w samochodach.
- Howard – powiedziałam na tyle głośno, by mógł mnie usłyszeć.
Spojrzał na mnie zaskoczony i trochę zawiedziony, że dał się przyłapać.
- Charlie, co ty tu robisz? – spytał.
- Byłam ciekawa, gdzie jesteś.
Czuł się winny, że mnie nie posłuchał. Wiedziałam to, byłam w końcu jego ukochaną córeczką. Nadopiekuńczą, ale troskliwą.
- Charlie… - zaczął, ale przerwałam mu.
- Czekaj, daj mi coś powiedzieć. Cały dzień rozmyślałam nad naszą poranną rozmową. Szukałam pracy, no ale jak się możesz domyślać nic nie znalazłam. Potem poszłam do Ruby, a ona powiedziała mi, że może ty nie potrzebujesz mieć wolnego czasu, bo robisz to co lubisz w pracy. Rozmawiałyśmy, że powinnam ci odpuścić. Że powinnam sobie odpuścić – przerwałam na chwile i usiadłam na jakimś stołku. - Do czego zmierzam. Mówię teraz tak naprawdę o wszystkim. O pracy w niedziele, o mojej pracy i o moich studiach.
Howard miał na sobie brudny od smaru kombinezon roboczy z wyszytym imieniem, a na jego twarzy widniało skupienie.
- Mówisz, że mogę pracować w niedziele? – spytał z nadzieją.
- Tak.
Jak to ruszył w moją stronę.
- Ej, stój kowboju. Nie chcę być cała brudna.
Zachichotał i dał mi buziaka w policzek.
- Dzięki, córeczko.
- Ale mam warunki.
- Mów.
- Jak znajdzie się jakaś dobra praca, wezmę ją – oznajmiłam spokojnie.
Skrzywił się na moment, ale potem przytaknął.
- A jeśli chodzi o twoje studia, chcę żebyś pojechała. - Zobaczywszy moją skwaszoną minę dodał.
- Teraz ty mnie posłuchaj – złapał mnie za rękę. – Jesteś bardzo mądrą, inteligentną, piękną, młodą kobietą. Jesteś idealna. Twoje narodziny to najlepsza rzecz w moim życiu. To jedyny sukces jaki osiągnąłem i nie zamieniłbym go na żaden inny. Jesteś dla mnie najważniejsza i nawet jeśli studia oznaczają, że nie będziemy się często widywać, to chcę dla ciebie wszystkiego, co najlepsze – jak to mówił łzy leciały mi po policzkach. Nigdy nie spodziewałabym się po nim takiej mowy. – Chcę, żebyś tam pojechała i skopała dupy wszystkim profesorom. Niech zobaczą, że dziewczyna z małego miasteczka może być w czymś najlepsza. I masz się nie przejmować tym swoim staruszkiem, bo ja też wiem co robić. Wiem, że odejście twojej matki nie było najłatwiejsze, ani dla mnie, ani dla ciebie, ale trzeba się pozbierać i żyć dalej.
Jak skończył wyrwałam rękę z jego uścisku i mocno oplotłam jego szyję, nie przejmując się smarem.

- Jesteś najlepszy- szepnęłam, a on przytulił mnie jeszcze mocniej.