piątek, 3 stycznia 2014

Recenzja nr 2

Cudowna druga część serii "Diabelskie maszyny" okazała się znakomita i wciągająca. W "Mechanicznym księciu" historia Tessy Gray zaczyna się komplikować. Odnalazła brata, lecz ten okazał się zdrajcą i pomaga Mistrzowi porwać dziewczynę. Jednak ich plan się nie udał, lecz Mistrzowi udaje się uciec. W tej części Tessa, razem ze swoimi towarzyszami, Williamem, Jamesem, Charlotte i Henrym, próbuje go odszukać i oddać w ręce Clave. Czy uda im się to?
W takiej historii nie da się pominąć wątku miłosnego. Tessa nie może zrozumieć swoich własnych uczuć. Myślała, że zakochuje się w Willu, lecz serce płata jej figle i poznaje nowe uczucia no Jema, śmiertelnie chorego przyjaciela Herondale'a. Kogo wybierze serce Tessy?
Cassandra Clare urzekła mnie ta książką, nawet bardziej niż pierwszą częścią i jestem niezmiernie ciekawa co napisała w finałowej części całej serii "Diabelskie maszyny".


Recenzja nr 1

Dwa dni temu skończyłam czytać "Mechanicznego Anioła" autorstwa Cassandry Clare. Jest to pierwsza część serii książek "Diabelskie maszyny". Książka opowiada o Tessie Gray, która po śmierci swojej ciotki udaje się do Londynu, by odwiedzić swojego brata, Nathaniela. Po przybyciu Tessa nie zastaje swojego brata czekającego na nią. Zamiast niego pojawiają się dwie siostry, pani Dark oraz pani Black. Okazuję się jednak, że nie mają dobrych zamiarów wobec dziewczyny i od tego czasu siedemnastolatka zostaje przez nie uwieziona. Po pewnym czasie dowiadujemy się, że dziewczyna ma pewne zdolności, które są potrzebne Mistrzowi. Mroczne siostry służą mu szkoląc Tessę w używaniu jej umiejętności.
Na ratunek pannie Gray przybywa William Harondale, czarnowłosy, niebieskooki Nocny Łowca, który nie dość, że uwalnia dziewczynę z rąk Mrocznych sióstr, to przewraca jej życie o sto osiemdziesiąt stopni. U jego boku Tessa poznaje podziemny świat i próbuje odszukać brata. Czy uda jej się to?
Cassandra Clare bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie tą serią, która jest prequelem dla cyklu "Dary Anioła". "Mechaniczny Anioł" wciągnął mnie już od pierwszej strony i zatrzymał w swoim świecie, aż do ostatniej.
Mam nadzieję na więcej niespodzianek, lecz trochę przestraszyło mnie dość widoczne podobieństwo między światem dziewiętnastowiecznego Londynu opisywanego w " Diabielskich maszynach", a nowoczesnym Nowym Jorkiem, który jest centrum akcji w "Darach Aniołach".
Muszę jednak przyznać, że historia Tessy Gray zaintrygowała mnie bardziej, no i oczywiście wiele nauczyła. W tej książce możemy znaleźć się w zupełnie innym świecie i myślę, że każdy kogo, choć trochę interesują książki fantastyczne powinien zajrzeć do tej powieści.



czwartek, 2 stycznia 2014

Napisz mi, proszę cię

Jeśli mnie kochasz,
 napisz mi proszę cię;
jeśli jesteś nadąsany na mnie, 
napisz mi także, 
mimo swego nadąsania. 
Zawsze będzie dla mnie
wielką radością, 
gdy otrzyma list od przyjaciela, 
jeśli nawet jest trochę zagniewany. 
Zatem, zdecyduj się... 
Otrząśnij się ze swej ociężałości! 
Nie mów, 
że nie masz nic do napisania. 
Jeśli nie masz co mi napisać,
 napisz mi, 
że nie masz co mi napisać: 
będzie to dla mnie 
już coś ważnego i radosnego!
Bazyli Wielki

2014 !!

Szczęśliwego Roku Nowego !!



Jak będzie wyglądał mój rok 2014.

Postanowienia:
1. Będę codziennie sprzątała w pokoju (prawie codziennie)
2. Będę wcześniej chodziła spać i wstawała (żeby zrobić sobie kreski - jeden z powodów)
3. Będę czytać więcej książek
4. Mam nadzieję, że będę miała więcej powodów do uśmiechu
5. Przestanę przejmować się problemami (szkoda czasu)
6. Nauczę się optymistycznie myśleć
7. Ograniczę seriale
8. Zacznę cieszyć się z drobiazgów.
9. Spędzę zajebiste wakacje z Paulinką i Adą <3

10. Chcę skończyć książkę
11. Nie będę dyskutowała, ani przejmowała się moim tatą
12. Będę raz w miesiącu chodzić do muzeum

13. Będę jeść mniej słodyczy i fast foodów
14. Nauczę się robić śliczne kreski
15. Ubłagam rodziców o nowe łóżko
16. Przemebluje i pomaluje pokój
17. Będę więcej czasu spędzała na dworze
18. Dostane się do dobrej szkoły





Jeśli chodzi o bloga, a zamiar więcej pisać o książkach, które przeczyta. Po każdej będę pisała recenzję. Może wreszcie połapie się, ile książek czytam w rok, a trochę tego będzie :D

No to jeszcze raz życzę wam szczęścia i mam nadzieję, że ten rok będzie, dla wszystkich, rokiem zmian, ale takich dobrych. W 2014 roku zrozumiemy błędy z przeszłości, dowiemy się kim są, tak naprawdę, nasi przyjaciele i będziemy się wszyscy lepiej dogadywać.



wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 3

Rozdział 3

Wątpię, że tylko dla mnie było trudno wstawać tak wcześnie. No ale myśl, że budzisz się, żeby pójść do szkoły, najbardziej mogła zdołować. Niedorzeczność. Myślałam o tym, podczas dziesięciominutowej drogi do szkoły. Z Ruby i Connorem miałam się spotkać już na miejscu. Byłam tak zmęczona, że oddałabym wszystko za samochód. Mogłam się zabrać z Ruby.
Po krótkiej chwili stałam naprzeciw mojej ukochanej szkole. Tak samo duża, tak samo czerwona i tak samo nudna, jak przed wakacjami.
Mijałam znajomych, którzy witali się ze mną, z uśmiechem, a także tych co nie byli już tacy weseli.
- Panno Wilson – usłyszałam za sobą bardzo dobrze znany mi głos.
Odwróciłam się, a przede mną stała Georgina, a u jej boku stali Will i Alex.
- Dzień dobry, pani dyrektor – powiedziałam z fałszywym uśmiechem.
- Panno Wilson, chciałam pani przedstawić dwóch nowych uczniów naszej szkoły, Williama i Alexandra. Będą w mojej klasie hiszpańskiego. Chcę, żebyś pokazała im szkołę.
A miałam nadzieje, że chwila, w której jeszcze mi szkoła nie przeszkadza, będzie minimalnie dłuższa.
- Oczywiście, pani dyrektor. Proszę, chodźcie za mną.
Cały czas się uśmiechałam. Jednak jak chciałam już od niej jak najszybciej uciec, zatrzymała mnie.
- Charlie, mam nadzieję, że w tym roku jednak będziesz kandydowała na przewodniczącą.
Rozmawiałyśmy o tym, od kiedy mnie poznała w dziewiątej klasie.
- Z racji tego, że to ostatnia klasa będę to rozważać, jednak nie wiem, czy znajdę czas – wytłumaczyłam jej najspokojniej jak się dało.
- A panna Collins? – naciskała.
- Jak pani wie, pani dyrektor, Ruby nie jest zainteresowana.
- No racja. Jej charakter jest dość burzliwy. No i jeszcze to zawieszenie w tamtym roku.
Zapomniałam wspomnieć. Ruby została zawieszona w tamtym roku na miesiąc, za przeklinanie do pana od nauk politycznych. Zaczęła się kłócić o pewną, nie słusznie, daną jej ocenę. No ale każdy wie jak kończy się pyskowanie do nauczyciela i to jeszcze takiego jak pan Shoemaker. Od razu trafiła na dywanik i tylko dzięki swojemu ojcu została zawieszona tylko na miesiąc.
- No dobrze. To pozostawiam ich w twoich rękach, Charlie. Miłego dnia – powiedziała i odeszła, nawet nie czekając na odpowiedź.
Spojrzałam na bliźniaków. Strasznie dziwnie było widzieć ich razem.
- No to mam nadzieję, że poradzicie sobie sami – powiedziałam przemiłym głosikiem.
- Czyli nie masz zamiaru nas oprowadzić, królewno? – spytał Alex.
- Co wy macie z tą królewną?! – podniosłam lekko głos.
Obaj byli ubawieni.
- No proszę, Charlie. Przecież pomogłem ci – odezwał się Will.
- Myślisz, że pomocą nazywa się przyjęcie pracy?! Nie musiałeś jej przyjmować! Jeśli masz coś jeszcze do powiedzenia, zachowaj to dla siebie, żeby się nie pogrążać.
- Mrrr, jaki ostry język. Myliłem się co do ciebie – powiedział Alex.
- Dzięki za wiadomość, a teraz się skupcie. Nie lubię was, nawet bardzo. Nie wiem dlaczego, ale od razu nie przypadliście mi do gustu, więc co powiedziecie na taki układ. Po prostu nie wchodźmy sobie w drogę. Udawajmy, że nigdy się nie poznaliśmy. Co wy na to?
Nie chciało mi się z nimi grać w jakieś głupie gierki, więc postawiłam sprawę jasno i wyraźnie.
- A możemy się nie zgodzić? – spytał Will.
- Raczej, nie – odpowiedziałam szybko.
- Zastanowimy się nad tą propozycją – oznajmił Alex. – A jeśli chodzi o twoją przyjaciółkę…
- To zostawisz ją w spokoju – przerwałam mu.
- To też przemyślimy – uśmiechnął się
Chyba sobie ze mnie żartował. Na szczęście na ratunek przyszli mi moi przyjaciele.
- Charlie, co ty tu robisz? Mieliśmy się spotkać przed wejściem.
Ruby i Connor podeszli i pocałowali mnie w policzek.
- Georgina mnie zatrzymała i kazała ich oprowadzić, ale to już mam z głowy. Prawda? –pytanie skierowałam do bliźniaków. - Powiem wam tylko, gdzie macie pierwszą lekcję. Od czego zaczynacie?
- Od chemii – odpowiedzieli razem.
- Jak miło. Zapewne byliście w gabinecie drogiej pani dyrektor. Sala chemiczna jest dokładnie obok.
- Dzięki – powiedział Alex i puścił oko do Ruby, na co ona pokazała mu środkowy palec. Skromna, jak zwykle.
Will skinął mi tylko głową i poszli. Na szczęście.
- Nienawidzę tych dwóch – powiedziała Ruby.
- Wiedziecie, że obaj na was lecą – dodał Connor.
Od razu zaczęłyśmy się śmiać. To było niedorzeczne. No dobra, Will powiedział, że się do mnie zaleca, ale to był żart, a Alex? Na pewno nie leciał na Ruby.
- Upadłeś na łeb? -  spytała sarkastycznie Ruby. – Connor, twój gejowski radar nie działa na hetero.
- Oj, chyba jednak w tym przypadku działa.
Zaproponowałam, żebyśmy już pomału zmierzali w stronę sali. W drodze spytałam się, dlaczego Connor tak sądzi. Powiedział tylko, że to taka męska telepatia. Faceci robią pewne gesty, które mówi „ona jest moja, nie waż się jej dotknąć”. Można by było powiedzieć, że to jest jeden powód, dla którego kobiet nie rozumieją mężczyzn, i vice versa. Choć dalej tego nie rozumiałam, nie miałam ochoty dalej się w to zagłębiać. Nie obchodziło mnie to, bo wiedziałam swoje. Nie było opcji, żeby ten arogant kiedykolwiek zagościł w moim życiu, nawet jako przyjaciel. No może nie kiedykolwiek, ale na pewno przez następne parę godzin.

Po trzech lekcjach, miałam już dość i byłam wdzięczna komuś, kto wymyślił lunch oraz kafeterie szkolną. Usiadłam z Ruby i Connorem tam gdzie co roku. Wszystko było tak jak wcześnie, no może poza nowymi uczniami z najmłodszej klasy i oczywiście, bliźniakami. Jedna rzecz mnie zaskoczyła najbardziej. Koło Willa siedziała dziewczyna o nieprzeciętnej urodzie. Zastanawiałam się kim ona była, bo nie wyglądała na piętnastolatkę, ani jakby chodziła do dziewiątej klasy. Była w moim wieku. Długie blond włosy, wielkie niebieskie oczy. Była ubrana tak naprawdę normalnie. Jeansy, granatowa bluzka i buty na obcasie, ale z jej figurą pewne we wszystkim wyglądała fantastycznie. Trochę jej zazdrościłam. Nie dlatego, że siedziała z tymi arogantami. Pomyślałam, że ta dziewczyna, ze względu jak wygląda, ma dość mało problemów. Wiedziałam, że mógł to być niesprawiedliwy osąd, ale wystarczało tylko na nią spojrzeć.
Nagle zdałam sobie sprawę, że moi przyjaciele byli świadkami mojego przenikliwego patrzenia na towarzyszkę Willa i Alexa. Myliłam się. Ich wzrok również był wetknięty w tajemniczą blondynkę.
Na chwile moje oczy zatrzymały się na Willu. Niestety w złym momencie, ponieważ jego oczy były zwrócone wprost na mnie. Może Connor miał rację. Może Will coś we mnie widział. Nawet tak nie myśl!- skarciłam się w myślach, jak zwykle. On widzi coś tylko w sobie i jego maleństwu, choć musiałam przyznać. Ja też widziałam coś w jego maleństwu.
- Wilson! – krzyknęła na mnie Ruby, a ja oderwałam wzrok od Willa.
- Co?
- Kto to? – to pytanie wypadło z ust Connora.
- A co cię to obchodzi, jesteś gejem – chciała mu dogryźć Ruby, ale coś jej się nie udało.
- Kochanie, wiem, że jestem gejem, ale nie jestem ślepy i takiej laski nawet gej nie omija z obojętnością. Wręcz jej zazdrości.
Patrzyłam na niego z otwartymi ustami. Tym mnie bardzo zaskoczył, ale mówiłam, że wystarczy tylko na nią spojrzeć.
Ruby prychnęła.
-A co? Chcesz wyglądać tak jak ona? Mogę się założyć, że jest stereotypową blondynką.
Tym razem Connor prychnął.
- Czyli pewnie ma łatwo w życiu.
Uśmiechnęłam się. Mój kochany przyjaciel.
- A tak w ogóle, zauważyłaś Ruby, że ty jesteś stereotypową rudą dziewczyną? – dodał Connor.
Ruby chyba nie wiedziała o co mu chodzi, więc powiedziałam.
- Rude to wredne, Ruby.
Ona się tylko uśmiechnęła i wzięła widelec z sałatką do ust.
- Przynajmniej ty nie jesteś stereotypowym gejem – powiedziałam do Connora.
- To znaczy? Bo wiesz jak dużo jest stereotypów o gejach.
- Nie ubierasz się jak dziewczyna. W ogóle nie jesteś dziewczęcy. Uwielbiasz samochody i siatkówkę…
Oczywiście, nie mogłam dokończyć zdania, bo moja przyjaciółka musiała dodać swoje trzy centy.
- I jesteś przystojny. Dużo facetów chciałoby wyglądać jak ty, a co dopiero mieć takie wzięcie u dziewczyn.
Ironia, co? Connor miał strasznie dużo powodzenie u dziewczyn. Niestety tylko u dziewczyn. Nawet jak wyjeżdżał z Grace Village na międzystanowe zawody wracał z paroma numerami telefonu.
- Dzięki, ale jakoś mnie to nie pociesza – powiedział z nutką ironii, co mu się rzadko zdarzało.
- A do jakiego stereotypu możemy dokleić naszą kochaną Charlie – zaciekawiła się Ruby.
- Czemu gadamy o stereotypach? – zapytałam, bo oczywiście nie miałam ochoty rozmawiać o mnie.
Zaśmialiśmy się wszyscy i wróciliśmy do głównego tematu.
- No to co z tą blondynką, naszych drogich bliźniaków? – zaczęłam Ruby.
Jaka była nasza podstawowa hipoteza? Była pewnie któregoś ze Scottów. Jak ich siostra nie wyglądała, a możliwość, że dopiero się poznali, była dość mała.
Nagle poczułam, że ktoś stoi za mną i lekko szturcha w ramię. Po minach moich przyjaciół mogłam się domyślić kto to.
- Czego chcesz, Will? – spytałam go nawet się nie odwracając.
- Możemy porozmawiać? – spytał, a ja odważyłam się na niego spojrzeć.
- Mamy o czym?
Powiedziałam mu wcześniej, co sądzę o nim, o naszej znajomości i dalszym kontakcie, ale chyba mnie dobrze nie zrozumiał.
- O pracy.
Jak tylko to powiedział, wstałam od stołu przepraszając moich przyjaciół.
Zawsze w czasie lunchu korytarz szkolny był prawie pusty, a sale najczęściej otwarte. Will poprowadził mnie do jednej z nich. Do sali od angielskiego. Nie było by w tym nic dziwnego dopóki nie zamknął drzwi.
- To o co chodzi? – zaczęłam, żeby mieć to jak najszybciej z głowy.
- Chciałem się spytać o godziny pracy.
Ulżyło mi. Przez całą drogę do tej sali, myślałam, że odwidziała mu się ta praca.
- Szczerzę, w ogóle o tym jeszcze nie myślałam. Muszę to też przegadać z tatą. Może spotkamy się po szkole w warsztacie albo dasz mi swój numer.
- Spokojnie – powiedział i położył ręce na moich ramionach. Chyba zaczęłam za szybko mówić. – Nie musisz się stresować. Nie chcę z niej zrezygnować. Po prostu chciałem sobie ustalić plan dnia. W tym tygodniu myślę, że powinienem trochę poznać miasto, ale naprawdę nie musisz być taka spięta.
- Jesteś pewien, że chcesz tam pracować? Nie chcę cię naciskać, oczywiście. Zrozumiem, jeśli nie będzie ci to odpowiadała. - Mówiłam i mówiła, a on w pewnym momencie się zaśmiał- Czemu się ze mnie śmiejesz? –spytałam, trochę zakłopotana.
- Naprawdę ci zależy. Bardzo uroczo to wygląda.
Moje policzki stały się czerwono. Connor miał naprawdę rację. Cholera.
- Nie rozmawiamy teraz o tym, jak bardzo mi zależy. Pytałeś, a ja grzecznie odpowiadam. Wątpię, żebyś wolał, żebym była niegrzeczna.
Will zbliżył usta do mojego ucha.
- Może bym wolał, żebyś była niegrzeczna – szepnął.
On był taki bezczelny. Nie mogłam zrozumieć co mnie do niego przyciągało. Moje policzki wrzały z gorąca. A on szeptał dalej.
- Chciałbym cię zobaczyć jak robisz się taka niegrzeczna.
Zbliżył usta do moich, a ja uderzyłam go płaską dłonią w policzek.
- Wystarczająco niegrzecznie? – spytałam sarkastycznie i wyszłam.
Niestety dogonił mnie na korytarzu i złapał za rękę. Zatrzymałam się i popatrzyłam na niego.
- Przepraszam. To było niestosowne.
- Co? Gdzie niestosowne. Możemy od razy iść do kafeterii i tam mogę ci pokazać jaka umiem być niegrzeczna. Możemy zrobić to na jednym ze stołów – słowa wyleciały mi za szybko z ust. Nie przemyślałam tego wcześniej.
Myślałam, że Will mnie wyśmieje, a on tylko stał przede mną patrząc na moją rękę oplatającą jego. Wyrwałam ją z jego objęć.
- Naprawdę przepraszam. Zachowałem się jak dupek. Poniosło mnie – zaczął się tłumaczyć, czym mnie strasznie zaskoczył. – Nie dość, że nie umiem rozmawiać z dziewczynami, to na dodatek ty jesteś zupełnie inna niż wszystkie i nie wiem do jakiego stopnia mogę się posunąć, żeby cię nie urazić. Żebym znowu nie oberwał w twarz.
To było… urocze. Dlaczego?
- Musisz przyznać, że zasłużyłeś – powiedziałam, trochę ściszonym głosem.
Uśmiechnął się ukazując śnieżnobiałe zęby i dołeczki w policzkach.
- Nie kłócę się o to. Wybaczysz mi, że nie zrobiłem dobrego pierwszego wrażenia? Możemy zacząć od nowa. Cześć, jestem William Scott – powiedział i podał mi rękę. Zastanawiałam się minutę, a potem ją uścisnęłam.
- Charlie Wilson.
Znowu się uśmiechnął.
- Miło mi cię poznać, Charlie Wilson.
Tym razem ja również się uśmiechnęłam. Pomyśleć, że parę minut temu go nie lubiłam. Chyba za szybko zmieniam zdanie. Cóż, kobieta zmienną jest, ktoś mądry kiedyś powiedział.
- No więc, Charlie Wilson, podałabyś mi swój numer.
Może nie, aż tak zmienną.
- Po co?
- Żebym mógł do ciebie zadzwonić na temat tych godzin.
Praca! Zupełnie o tym zapomniałam. Niechętnie podałam mu numer.
Jak już chciałam odejść, znowu złapał mnie za rękę.
- Charlie, chciałem się jeszcze spytać o ten układ, o którym rozmawialiśmy rano. Możemy o nim zapomnieć? Wiem, że może się jeszcze do mnie nie przekonałaś, ale chcę to zmienić.
- Jeden warunek.
- Co tylko chcesz – powiedział niskim seksownym głosem.
- Twój brat nie będzie się zbliżał do mojej przyjaciółki.
Z jego twarzy znikł uśmiech.
- Tego nie mogę obiecywać. To musiałby mój brat ci obiecać, a on chyba lubi twoją przyjaciółkę.
Myślałam przez chwilę, układając sobie wszystko w głowie. Co się przed chwilą stało?! To wszystko działo się za szybko.
- Dobrze – powiedziałam wreszcie. – Możemy o nim zapomnieć. Chyba będzie lepiej jak będziemy się dogadywać, jak będziemy się widzieć dość często.
- Dzięki – powiedział Will i pocałował mnie w policzek.
Znowu nastała niezręczna cisza. Zaczęliśmy patrzyć sobie w oczy. Dopiero wtedy przypomniałam sobie jakie zrobiły na mnie wrażenie jak go poznałam. Powinno być zakazane posiadanie takich niesamowicie granatowych oczu. Jak zdałam sobie sprawę jak to musi wyglądać, chrząknęłam.
- Powinnam iść do moich przyjaciół - skinął tylko głową, a ja dodałam - Zadzwoń do mnie – i poszłam.
Jak już byłam w pobliżu stolika Ruby nagle wstała i rzuciła się na mnie.
- Żyjesz? Zrobił ci coś? Groził ci?
Postanowiłam ominąć te pytania potrząśnięciem głową i usiadłam obok Connora, który zaczął się śmiać.
- Ruby, uspokój się. Wróciła cała i zdrowa.
No może z moja głowa nie była taka zdrowa, bo tak naprawdę nie rozumiałam co tam się stało, ale postanowiłam to zostawić w spokoju. Nie wiem dlaczego, ale chyba wmawiałam sobie, że Will jest arogantem, bo w Grace Village nigdy nie było takiego chłopaka.
Ruby zaczęła mi się podejrzanie przyglądać.
- Co? – spytałam się.
- Lubisz go? – odpowiedziała pytaniem.
Czy go lubiłam? Nie byłam pewna.
Spuściłam wzrok.
- Nie wiem – powiedziałam szczerze.
- A Cole? – spytał się Connor.
Cole. Mój najlepszy przyjaciel. Dawno o nim nie myślałam. Cole był ciemnym blondynem, o szmaragdowych oczach. Poznaliśmy się w domu jego babci. Była moją sąsiadką i często do niej chodziłam, po śmierci mojej mamy, gdy tata nie miał czasu. Za to Cole mieszkał z rodzicami w starym domu na szczycie jedynej góry w miasteczku. Zdarzył się wypadek. Pewnego dnia, gdy mieliśmy z Colem po trzynaście lat, jego babcia poważnie zachorowała. Jego rodzice się strasznie wystraszyli, więc postanowili u niej zanocować, a żeby nie martwić Cola stanem babci, zostawili go u mnie. I wtedy w domu jego babci wybuch pożar. Ani jego rodzice, ani jego babcia nie przeżyli. Wtedy Cole wyjechał do Chicago, gdzie mieszkała siostra jego mamy. Od tego czasu się nie odzywał. Przez pierwszy rok często płakałam. Moje myśli wyglądały jak wielkie tornado. Zawsze jak mi było źle, smutno, Cole był przy mnie i nagle zniknął. Był to dla mnie szok, ale pozbierałam się. Choć jak o nim wspomniałam zakręciła mi się łezka w oku. Byłam ciekawa co u niego, jak wygląda i czy bardzo się zmienił.
- Co z Colem?
- Słyszałaś coś o nim? – dopytywał mój przyjaciel.
- Nie, jak dobrze wiesz. Od czterech lat. A tak w ogóle, dlaczego o to teraz pytasz?
Connor wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Zobaczyłem cię z Willem i tak jakoś sobie o nim przypomniałem.
Connor bardzo lubił Cole. Był jedynym chłopakiem, który w pełni go akceptował jako przyjaciela. Jak mówiłam, W Grace Village nie było fajnych chłopaków. Oprócz Connora i Cola.
- Ciekawe co u niego – wtrąciła Ruby, z ustami pełnymi sałatki, co wyglądało bardzo śmiesznie. Zachichotaliśmy z Connorem. – Co?! – spojrzała na nas wielkimi oczami.
- Dobra, dziewczynki. Zaraz lekcje. Idę po książki. Zobaczymy się w sali.
Connor wstał i machnął na pożegnanie.
Siedziałyśmy z Ruby przez pięć minut, nic nie mówiąc, a jak usłyszałyśmy dzwonek szybko zerwałyśmy się po książki.

Bałam się ostatniej lekcji. Jak każdej lekcji z drogą panią dyrektor. Można sądzić, że niby pierwsza lekcja, nauczycielka nic nie może zrobić, ale nie Georgina. W zeszłym roku,  słyszałam opowieści jak miło przywitała osoby, które miały zaliczać z nią drugi semestr . Przepytała całą klasę z całego materiału, jaki przerabiali.
Zapomniałam wspomnieć dlaczego muszę jeszcze raz przechodzić przez to piekło. Z Ruby wymyśliłyśmy sobie, że zdamy rozszerzony hiszpański,  żeby łatwiej nam było dostać się na NYU. Nie za fajnie, wiem.
Z moją przyjaciółką weszłyśmy pierwsze do klasy, bo wiedziałyśmy, że spóźnienie bardzo źle się dla nas skończy. Jak zwykle usiadłyśmy razem, tylko w odróżnieniu do innych lekcji, zajęłyśmy ławkę z przodu. Każdy wie, że nauczyciele czepiają się ostatnich ławek. Dwie ławki za nami zauważyłam bliźniaków. Will od razu powitał mnie uśmiechem, i jak można się domyślać, Alex puścił oko do Ruby. Szczerze, nie zmartwiło mnie, że mamy jedną wspólną lekcję . Na szczęście, tylko jedną. Myślałam, że na tej lekcji spotkam również tajemniczą blondynkę, ale nie było jej, więc moją oczy zajęły się czymś innym niż wypatrywaniem jej. Przeraziłam się, gdy zobaczyłam kto zmierzał w kierunku ławki za mną, chichocząc i wpatrując się w bliźniaków.
Hope i Faith. Bardziej znane jako klony. Nawet lubiły, że się je tak nazywa. Ich mamy też się uwielbiały. Nawet matka Faith uczyła mnie historii. Mówi się, jaka matka, taka córka. I to stwierdzenie jest bardzo trafne, jeśli chodzi o Faith i Marie Tull oraz Hope i Care Duke.
Zaczęła się lekcja. Georgina weszła, przyjrzała się klasie i rozdała karteczki. Najdziwniejsze było to, że nie była to kartkówka, tylko ankieta o tym co podobało na się w tamtym roku. Popatrzyłyśmy na siebie z Ruby zdziwione, ale zarazem szczęśliwe. Odczułam ulgę.
Pozostała części lekcji minęłam spokojnie. Rozmawialiśmy tylko o tym , jak będą wyglądały zajęcia w tym semestrze.
Po lekcjach postanowiła wstąpić do warsztatu taty.
Pod jednym samochodem zauważyłam Dennisa, więc krzyknęłam mu na powitanie, żeby usłyszał. Po rozejrzeniu się uznałam, że tata jest w biurze. I miałam racje.
Był ubrany w szary kombinezon roboczy. Na powitanie pocałował mnie w czoło.
- Cześć, słonko – powiedział z uśmiechem.- Jak tam pierwszy dzień?
Usiadłam na stołku i wzięłam jednego cukierka z pełnego słoika przeróżnych słodyczy, który stał na Howarda biurku.
- Nie było źle. Nauczyciele nie byli dzisiaj tacy straszni.
Zachichotał, a ja uznałam, że nie będę mu zawracać głowy, bo wyglądał na zajętego.
- Dobra, idę – wstałam i pocałowałam go w policzek. – Wyglądasz na zajętego.
- No może troszkę.
- Kolacja o siódmej. Masz być – zarządziłam.
- Będę – powiedział i się zaśmiał. Po czym wyszedł.

Ja jeszcze sobie postałam i zjadłam parę cukierków. Jak już miałam zamiar wyjść w drzwiach biura zobaczyłam Willa.